sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 12. Dobranoc.


Szliśmy w ciszy. Obcasy stukały o Londyński bruk. Co chwilę zerkałam na Liama, który szedł zamyślony. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. Cisza stawała się krępująca, a ja nie umiałam jej przerwać.  Właściwie nie wiem, czemu poszliśmy na ten spacer.
- Piękna pogoda – zaczął patrząc w niebo.
- Serio?! – zaśmiałam się – Będziemy o pogodzie rozmawiać! – zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- O czym mam z tobą rozmawiać, skoro nawet mnie nie lubisz?
- Liam, może nasza znajomość zaczęła się burzliwie, ale nie jest tak, że cię nie lubię. – powiedziałam zażenowana – Zdenerwowały mnie twoje wywody. Palę i nie przestanę palić.
- Ale dlaczego? – zapytał.
- Bo palenie mnie odpręża. Palę od dobrych paru lat. Nie potrafiłabym przestać. A tak w ogóle – zrobiłam maślane oczka – Kupisz mi fajki?
- Pojebało cię! – burknął.
- O jaaa! – krzyknęłam – Liam… Liam… jak ty masz na nazwisko?
Przystanął i uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
- No co?! Nie mam pamięci do nazwisk!
- Payne! – krzyknął śmiejąc się.
- No właśnie! – zaśmiałam się.
Szliśmy śmiejąc się i rozmawiając. Zapomniałam o tym, że nie darzyłam go sympatią. Jak się wyluzował, to przypominał po części Kubsona. Był zabawny, ale patrzył dorośle na świat.
Spacerowaliśmy ulicami miasta. Spojrzałam na London Eye. Wyglądało tak majestatycznie, że na samą myśl o nim zrobiło mi się niedobrze. Liam to zauważył.
- Boisz się? Masz lęk wysokości?
- Mam – powiedziałam wpatrując w kapsuły.
- Idziemy. Zobaczysz Londyn z góry.
Nie zdążyłam zaprotestować, a już siedziałam w jednej z kapsuł. Liam stał na krawędzi patrzył przez szybę. Wbijałam paznokcie w plastikowe siedzenie pozostawiając na nim ślady czerwonego lakieru.
- No podejdź – zachęcił mnie gestem Payne. Pokiwałam przecząco głową. – No chodź – Odsunęłam się od niego.
Podszedł do mnie i siłą podprowadził do szyby. Plecami przywarłam do jego torsu. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie spojrzałam w dół. Za bardzo się bałam.
- Liam, puść mnie! – prosiłam.
- Spójrz tylko! Ja cię trzymam. Nigdy cię nie puszczę!
Po jego słowach poczułam się jakby… bezpieczniejsza. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Spojrzałam na cudownie miasto. Zaparło mi dech w piersiach. Tym razem jednak nie ze strachu, a z zachwytu. Polska też jest piękna. Kocham Nysę. Ten rynek i skatepark, ale to nie jest to samo co Londyn. Patrzyłam na Big Ben. Zegar na wieży wskazywał 16:30.  Popatrzyłam na Liama. Wyglądał na smutnego.
- Cos się stało? – zapytałam
- Nie układa mi się z dziewczyną – zwierzył się. Westchnął ciężko. Obróciłam się przodem do niego, a on wtulił się we mnie. Dziwnie się poczułam. Tak nieswojo, a jednak przyjemnie. Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Nie potrafię doradzać! Kiepska w tym jestem. Trwaliśmy tak chwilę. W końcu kapsuła znalazła się na dole. Wysiedliśmy z niej.
- Wracamy już? – zapytałam biorąc go pod rękę. Często tak chodziłam z Kubą po mieście. Liamowi widać to nie przeszkadzało.
- Tak, wracamy – uśmiechnął się.

***Zayn****

-Gdzie oni są? – zdenerwowałem się.
- No powili! Zaraz wrócą! – powiedział Niall. Ja nie mogłem czekać. Byłem cholernie ciekaw co oni robią. Jeśli Liam sprzątnie mi ją z przed nosa, to urwę mu jaj… ucho! Tak, UCHO!
Siedziałem w salonie i oglądałem, jaką durną komedię. Harry cieszył się jak głupi. Nie lubię komedii.  Horrory lepsze.
- Haha… Wcale, że się nie boję! – Usłyszałem śmiech Isabelli.
- No to dzięki mnie! – Liam śmiał się równie głośno.
Do salonu weszła Bella. Usiadła koło mnie. Wzięła do ręki gazetę.
- Co tam czytasz? – zapytałem.
- Artykuł o zdrowych włosach – powiedziała uśmiechając się.
- Nauczysz mnie czegoś po polsku? – zapytałem.
- Polski jest nie przydatnym językiem. I bardzo trudnym.
- Ale bardzo ciekawym.
- No dobrze może na oczątek powiedz: KUKUŁKA!
- KU…Ku..Kukclka! – o mało nie połamałem sobie języka! Wredna! – A coś łatwiejszego?
- No to może: Mam na imię Zayn.
- Mam na imiel Zayn – powtórzyłem najdokładniej jak umiałem. Domyśliłem się co to zdanie oznacza.
- Ładnie – pochwaliła mnie uśmiechając się – Mieszkam w Londynie!
- Mieśkam…. Miskam… fuck! – zakląłem. Ona roześmiała się i odłożyła gazetę na stolik. Obróciła się do mnie przodem i powtórzyła powoli.
- Mie- szkam
- Mie-szkam? – powiedziałem nie pewnie.
- Dobrze.
- Mieszkam w Londyni
- No prawie idealnie – zaśmiała się – trochę poćwiczysz i może dogadasz się kiedyś z polakiem.
- Mam wspaniałą i piękną nauczycielkę – puściłem do niej oczko.
Uśmiechnęła się i wyszła. Ja zostałem i zacząłem powtarzać pod nosem dwa zdania, których się nauczyłem. Polski jest trudnym językiem, ale bardzo ładnym. Słowa są takie dźwięczne. Wziąłem laptopa i wyszukałem, jakieś polskie piosenki. Nikt chyba nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem nazwisko Belli pod jednym utworów. Miała śliczny głos. Grała na gitarze i śpiewała. Nie rozumiałem słów, ale czułem, że to piosenka o miłości. Takiej nie spełnionej.
- Co słuchasz? – zapytał Niall z gębą wypełnioną żelkami.
- Belli – powiedziałem obojętnie.
Niall wypluł żelki i zaczął kasłać. Poklepałem go po plecach.
- Pokaż!
Wspólnie wysłuchaliśmy piosenki raz, drugi i trzeci.
Przerwał nam telefon. Poszedłem odebrać.
- Halo
- Witaj Zayn – w słuchawce rozbrzmiał głos Paula. To wróżyło kłopoty, albo robotę.
- Cześć Paul. Czy coś się stało? – zapytałem się niepewnie. Bałem się, że potwierdzi.
- Ależ skąd! Macie galę. Wypadało by, żebyście wyglądali, jak ludzie.
- Idzie z nami kuzynka Lou – powiedziałem i szybko dodałem – nie przyjmujemy odmowy! Pójdzie z nami, albo nie idziemy w ogóle!
- Niech idzie! Ale ma się ładnie ubrać! Jeszcze tylko plotek o jakimś ochlaptusie nam potrzeba!
- Nie mów tak o niej! – warknąłem. Rzuciłem słuchawką i poszedłem się przebrać.
Po godzinie wszyscy byli gotowi, tylko Bella miała opory, żeby iść. Próbowała się wykręcić na miliony różnych sposobów. Na szczęście Niall użył jakiś genialnych argumentów. Zgodziła się!
Majestatycznym krokiem zeszła na dół! Wybałuszyłem oczy! Wyglądała nieziemsko! Harry otworzył usta. Liam podrapał się po głowie patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Nie gapcie się tak, bo się rozmyślę. – skrzyżowała ręce na piersiach.
- Wyglądasz, jak bogini – wyrwało się Harr'emu. Podzielałem jego zdanie. Na policzkach Belli pojawiły się słodkie rumieńce. Wbiła wzrok w podłogę.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do limuzyny. Bella siadła naprzeciwko mnie. Wstyd się przyznać, ale co chwilę zapuszczałem żurawia w dekolt dziewczyny, a nawet pod rąbek sukienki.
- Przestań! – upomniał mnie Louis.
Limuzyna stanęła. Pierwszy z samochodu wyszedł Niall, za nim Liam. Louis wyszedł tuż za nim. W limuzynie zostałem z zestresowaną Isabellą. Uśmiechnąłem się i wyszedłem z limuzyny. Stanąłem przed drzwiami i wyciągnąłem rękę w stronę przerażonej dziewczyny.
- Pani pozwoli – podałem jej rękę. Niepewnie wysiała z pojazdu i stanęła obok mnie. Nastawiłem ramię, a ona wzięła mnie pod rękę. Szliśmy powoli. Dziennikarze fotografowali nas i zadawali masę pytań. Ignorowałem to, ale Bella cały czas rozglądała się z przestraszoną miną. Podeszliśmy do Harrego.
Ktoś odciągnął mnie na bok. Jakaś mała dziewczynka poprosiła mnie o autograf. Podpisałem się na kartce. Gdy spojrzałem w stronę Belli zobaczyłem ją z Harry. Stali razem i pozowali do zdjęć. Nie powiem, zdenerwowałem się, ale starałem się tego nie okazywać.
Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu. Bella była już zrelaksowana. Rozmawiała z nami swobodnie. Weszliśmy do domu. Byliśmy zmęczeni.
- Idę spać! Dobranoc! – krzyknąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz