wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 8.Zostaniesz ze mną?

***Louis***


Bella nie chciała mi nic powiedzieć. Zdradziła mi tylko tyle, że Niall jest świetny. Czyli, że oni razem, ten tego, no…?! Jeśli tak, to urwę Horanowi jaja! Łaziłem za nią i starałem się wyciągnąć od niej jakieś informacje. Niestety na próżno.
Weszła do swojego pokoju i usiadła do biurka. Wyjęła z teczki kartkę i zaczęła coś rysować.
- Bello co cię łączy z Niallem? – zapytałem kładąc się na łóżku. Położyłem głowę na poduszce i poczułem nocny zapach męskich perfum. Dokładniej Harrego. – I co, do jasnej cholery, robiłaś ze Stylesem w łóżku?!
- Jejuu, ale ty jesteś zboczony! Ty tylko o jednym! Skoro chcesz wiedzieć, to Harry potrafi zadowolić kobietę, a Niall – westchnęła – jest taki delikatny!
- Spałaś z nimi?! – krzyknąłem podnosząc się z miękkiej pościeli. Wybiegłem z pokoju z zamiarem urwania Harremu i Niallowi jaj.
Obaj siedzieli w salonie, Zayn spał na kanapie mamrocząc coś o cyckach.
- Zabiję was obu! Jak matkę kocham, zginiecie marnie! – warknąłem podchodząc do Hazzy.
- Ale o co chodzi?! – wrzasnął wstając i uciekając, jak najdalej ode mnie.
- Nie udawaj głupa!
- Ja na serio nie wiem o co ci chodzi! – z przerażoną miną cofał się w stronę schodów.
- Takk?! A co robiłeś u Belli w pokoju?!
- Leżałem na łóżku i przeglądałem jej SMS-y! Jeśli chodzi ci o ten, tego, to nic takiego nie było! – Czyli kłamała, a to podła kuzyneczka. Żebym dał jej spokój, nagadała na chłopaków. Z Niallem pewnie też kłamała.
- No chodź do mnie mała! – mruknął przez sen Zayn.
Wszyscy spojrzeliśmy zdziwieni po sobie. Podeszliśmy do niego bliżej i słuchaliśmy co mówi.
- Pokarz co tam masz. Och Bells, jesteś taka…
- Zayn! – wrzasnął Harry, a zdezorientowany mulat spadł na podłogę. Super! Mam czterech facetów, fantazjujących o mojej kuzynce. – Jak ty się wyrażasz o mojej Belli?!
- Twojej?! – wrzasnął zaspany masując obolały pośladek. – Ona nie jest jeszcze twoja!
- Dobrze to ująłeś, JESZCZE! – powiedział zadowolony Harry.
- Jak dzieci! – do pokoju wszedł Liam. Jemu to chyba nie zależy na uwadze dziewczyny. I dobrze, o jednego mniej! Chociaż wolałbym, żeby to on się nią interesował, a Zayn albo Harry byli obojętni co do niej.


*** Bella ***


No dobra! Skłamałam! Ale on nie dałby mi spokoju i musiałbym powiedzieć mu o prochach, i o tym że Niall je znalazł! Miałam chociaż spokój. W spokoju rysowałam twarz dziewczyny. Miała mieć w miejscu ust kości i zęby. Take miałam „widzi misie” i tak rysowałam.
- Mogę? – przez uchylone drzwi wystawałam głowa blondyna.
- Wchodź – odpowiedziałam obojętnie nie przestając rysować.
- Powiedziałaś Louisowi, że spałaś ze mną i Harrym – powiedział opierając podbródek na czubku mojej głowy.
- On tak myślał, a ja…
- A ty go w tym przekonaniu utwierdziłaś. – nastała chwila ciszy – To ty narysowałaś?!
Wyrwał mi kartkę i zaczął dokładnie oglądać szkic. Nie protestowałam, wyszedł nieźle, więc nie miałam się czego wstydzić.
- Ja pokarzę chłopakom! – krzyknął uśmiechnięty Horan i pobiegł w stronę schodów.
- Nie! – krzyknęłam za nim – Niall wracaj!
Zbiegłam schodami na dół. W salonie siedział tylko Liam, który obrzucił mnie wrogim spojrzeniem. Jej! Czyli my nadal się nie tolerujemy?! Dobra, mi to nawet na rękę!
W kuchni wszyscy zebrali się wokół Zayna siedzącego na białym krześle. Przed nim leżał rysunek. Gdy weszłam wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Masz talent dziewczyno, powinnaś go rozwijać! – powiedział Harry.
- Wcale, że nie. Rysuję, bo lubię. To nie ma nic wspólnego z talentem. – zarumieniłam się.
- Zgadzam się z Harrym. Umiesz coś jeszcze, o czym nie wiemy? – zapytał Zayn.
- Nie! – powiedziałam szybko. Nie chciałam mówić im o tym, że tańczę. Nie muszą wiedzieć. Jeszcze Louis by mnie wysłał na jakieś lekcje. Niestety moje kłamstwo wyszło najaw. A przez kogo?! Oczywiście przez Liama!
- Możesz nie kłamać?! – spytał z wyrzutem. Wszyscy spojrzeli na mnie smutnym wzrokiem, a zwłaszcza Niall i Louis.
- No dobra. – powiedziałam. - Lubię jeszcze tańczyć i śpiewać. – Mruknęłam tak cicho, że nikt tego nie usłyszał. Kazali mi powtórzyć. Tak też zrobiłam. Powtórzyłam niewiele głośniej i wyraźniej. Tym razem usłyszał to Niall. Uśmiechnął się szeroko. Wszyscy spojrzeli na niego wzrokiem, który mówił "Co?! Powtórz proszę."
- Lubi jeszcze tańczyć i śpiewać. – ostatni wyraz szczególnie zaakcentował. Wszyscy spojrzeli na mnie z wielkimi bananami na twarzy.
Usiadłam na przeciwko Harrego.
- Głodny jestem! – jęknął Niall.
- Dzisiaj obiadu nie będzie! – wrzasną uśmiechnięty Louis.
- Co?! – blondynowi oczy się zaszkliły.
- Taki żarcik ! Zamawiamy pizze! – wybiegli z kuchni. Zostałam z Zaynem sam na sam.
Nastała cisza. Krępująca i długa.
- Wybacz, że na ciebie tak naskoczyłem. Tak wyszło. Byłem wściekły za twoje zachowanie – zaczął niepewnie palcem wskazującym marząc po konturze twarzy kobiety z obrazka.
- Nie, to ja przepraszam. Głupio się zachowałam, od początku. Jestem dla was wredna, ale nie potrafię inaczej – powiedziałam uśmiechając się do niego blado. Odwzajemnił uśmiech.
- Jak zadzwonił telefon i Louis się dowiedział o tej katastrofie – powiedział spoglądając na mnie – to nie wiedział co zrobić. Jest twoją jedyną rodziną, która może się tobą zaopiekować. Martwił się o ciebie i twoją przyszłość. Chciał rzucić karierę i lecieć do ciebie, do Polski. Ledwo co udało się nam go namówić, żeby sprowadzić ciebie do nas. Uważał, że odciągnięcie cię od znajomych, szkoły i znanych ci miejsc pogorszy sprawę. I miał rację. Z opisu wynikał, że jesteś wesoła, grzeczna i nieuciążliwa. Ale ciągle się z nami kłócisz, bo nas nie znasz. Nie ufasz nam. Boli mnie tylko jedna rzecz… - zrobił pałze i wziął głęboki oddech – Nawet nie chcesz nam dać szansy, żebyśmy się poznali.
Chciał wyjść, ale odezwałam się łamiącym się głosem.
- Ja nigdy nie miałam rodziny – zatrzymał się i spojrzał na mnie przez ramię – rodzice zawsze zaganiani, nie mieli dla mnie czasu. Cały czas radziłam sobie sama. Miałam tylko przyjaciół, z którymi spędzałam czas. Teraz kiedy ich nie ma… ja nie… - po policzkach pociekły mi łzy. Bolesne wspomnienia wracały. Katastrofa, przeprowadzka. Zayn podszedł do mnie i przytulił mnie mocno. Nic nie mówił. Wiedział, że nie chcę litości. Potrzebowałam czuć, że nie jestem sama. Łkałam wtulona w jego ramię. Teraz potrzebna mi była dawka koki, ale Niall wszystko wypieprzył. Nawet fajek nie mam.
- Już dobrze – mulat pogładził mnie po głowie – Chodź! Idziemy obejrzeć film – powiedział radośnie łapiąc mnie za przedramię. Weszliśmy do salonu. Liam wściekłym wzrokiem spojrzał na mnie, ale zaraz złagodniał. Musiałam wyglądać strasznie. Usiadłam koło Nialla. On objął mnie ramieniem nic nie mówiąc.
Horror, znowu! Tym razem film „Trzydzieści dni mroku”. Wampiry. Ale nie takie zakochane wampirzątka, całujące się po kątach i walczące z innymi wampirządkami. Krwawe sceny. Królowa kąpiąca się z metalowej misce z krwią. Nawet, nawet film. Uśmiechnęłam się lekko.
Dzwonek do drzwi. Niall wstał gwałtownie, zostawiając mnie samą.
- Pizza! – wrzeszczał biegnąc do drzwi. Po mojej prawej siedział Liam.
- Mogę się oprzeć – zapytałam nie patrząc na niego.
- Eee… noo… czemu by nie – odparł zakłopotany. Oparłam się o jego ramię i dalej oglądałam film. Liam nie ruszał się, jakby się bał, że sieknę go prądem, gdy to zrobi. Ludzie! Uwierzcie! Ja nie jestem „baba jagą”!
Horan wrócił do salonu z trzema wielkimi pizzami. Postawił dwie z nich na stole, a jedną zagarnął dla siebie. Ja nie byłam głodna. Harry kłócił się z Zaynem o to czyj będzie największy kawałek. Szybko rozwiązałam spór.
- Niall, patrz jaki wielki kawał pizzy!
- Moje! – krzyknął i zabrał trójkątny kawałek, a Malik i Stylese patrzyli na mnie zdziwieni.
- Rozwiązałam spór! – powiedziałam radośnie.
- Jesteś w tym świetna – powiedział Horan przełknąwszy kęs ciasta z sosem pomidorowym i dodatkami.
Film się skończył. Wstałam i bez słowa poszłam na górę. Miałam ochotę na spacer. Przebrałam się więc, zabrałam telefon z półki i zeszłam na dół.
- Idę się przejść! – krzyknęłam do chłopaków.
Szłam powoli zatłoczonymi uliczkami. Ze słuchawek płynęła uspokajająca muzyka. Czasem warto jest pobyć samemu i przemyśleć parę spraw. Szłam w nieznanym mi kierunku, patrząc na nazwy ulic. Londyn, piękne miasto, ale czuję się tu obco.
Doszłam do Big Bena. Piękna, strzelista budowla. Niby nic, zegar na wieży, ale jednak kawał historii i sztuki. Pożałowałam, że nie wzięłam portfela. Mogłabym pójść na London Eye. No trudno następnym razem. I tak mam lęk wysokości, więc nie pooglądałabym Londynu z góry.
Robiło się późno. Szarość zaczęła ogarniać coraz bardziej spokojne ulice. Ruszyłam w drogę do domu, a moim towarzyszem był wiatr i muzyka.


***Liam***

Zaskoczyłam mnie, gdy zapytała mnie czy może się oprzeć o moje ramię. Nie darzyliśmy się sympatią, ale coś się stało. Miała całe oczy czerwone od płaczu. Policzki rumiane i usta spuchnięte. Wyglądała mizernie, tak biednie.
Z Dan mi się nie układa, jest coraz gorzej. Naskakujemy na siebie i kłócimy się o byle co. Wszystko się psuje. Ale nic na to nie poradzę.
Przeleżałem  resztę dnia w łóżku użalając się nad sobą. Do chłopaków zszedłem dopiero wieczorem. Usiadłem z nimi przed telewizorem.
Do domu weszła Bella. Miała twarz zarumienioną od dującego wiatru, włosy rozczochrane, ale była jakby uśmiechnięta.
- Hej– powiedziała krótko.
- Cześć, oglądasz z nami? – zapytał z nadzieją Harry.
- Nie, pójdę się położyć, ale dzięki za propozycje Harry. Dobranoc! – pobiegła na górę.


***


Spać położyłem się późno, nawet bardzo. Coś koło godziny drugiej nad ranem. Może trochę po. Wierciłem się strasznie nie mogą znaleźć dogodnej pozycji, by odpłynąć w krainę snów. Nuciłem sobie jakieś bzdury pod nosem. Z każdą chwilą moje powieki stawały się coraz cięższe.
- Mamooo! – usłyszałem płaczliwy krzyk w pokoju obok.
Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju Izy. Leżała na łóżku wierzgając i mamrocząc coś pod nosem. Podszedłem do niej i usiadłem na skraju posłania.
- Bella?
- Mamo, nie! Samolot! – płakała przez sen.
- Bella?! – powiedziałem głośno. Niemal krzycząc.
Obudziła się wstała gwałtownie, rzucając mi się na szyję. Wtuliła się we mnie. Płakała. Była mokra od potu, a jej skóra kleiła się do mojej.
- Bella, to tylko koszmar, już dobrze. – szepnąłem jej do ucha.
- Oni spadali, a ja nie mogła im pomóc. Mama płakała, ona wiedziała, że już więcej mnie nie zobaczy. Dlaczego akurat oni?! – wtuliła twarz w moją szyję. Gorące łzy stykały się z moją skórą.
- Idź spać, to był tylko koszmar.
- Zostaniesz ze mną? Proszę, ja nie chcę zasypiać sama – spojrzała na mnie oczyma zaczerwienionymi od słonych łez. Nie mogłem jej tak po prostu zostawić. Położyła się kładąc głowę na białej poduszce. Wślizgnąłem się pod kołdrę i przytuliłem ją do siebie. Mogło to dwuznacznie wyglądać, ale trudno. Nie mogłem zostawić ją samej sobie. Jej obecność dobrze na mnie podziała. Zasnąłem w mgnieniu oka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz