wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 7. Jesteś piękna, inteligentna i rezolutna!

Rano nie mogłam podnieść głowy z poduszki. Okropny ból rozdzierający skronie przypominał o wczorajszym wieczorze. Kurde, nic nie pamiętam. Zwlokłam się z łóżka i szurając nogami wlazłam do łazienki. Długa kąpiel nieco ukoiła mój umysł. Wyszłam z wanny i ubrałam się. Włosy spięłam w niesfornego koka. Zatuszowałam sine wory pod oczami. Wyszłam z łazienki. Pech chciał, że wpadłam na Liama.
- I co? Trzeźwa? – burknął.
- Taa.
- A może małe wyjaśnienia? Albo chociaż przepraszam? – powiedział kręcąc głową.
- Niby za co mam przepraszać? – podrapałam się po głowie, a długa grzywka opadła mi na oczy.
- Ooo! Tak się schlałaś, że nic nie pamiętasz? – zapytał sarkastycznie.
- Daruj sobie! – warknęłam i zeszłam na dół.
W kuchni siedział Zayn. Popatrzył na mnie i spuścił wzrok wbijając go w ziemię. Nie rozumiałam co się dzieje. Co ja wczoraj robiłam?!
- Pamiętasz cokolwiek z wczorajszego dnia? – zapytał mnie.
- Eee… nie! Czyli wszystko jest poszło po mojej myśli! – powiedziałam wyciągając jogurt pitny z lodówki.
- Taki był twój plan?! – wrzasnął – Całować się z Harrym w klubie, tańczyć z Niall'em i ciągnąć mnie do łóżka?!
- Co?! – nie wiedziałam czy on mówi poważnie, czy tylko sobie żartuje, żeby mnie wkurzyć. Minę miał poważną, ale skoro umie śpiewać, to może też ma talent aktorski.
- Jajco! Traktujesz nas podle, a jak się schlejesz okazujesz czułości! – mówił z wyrzutem. Nie chciałam go więcej słuchać. Wyszłam szybko z kuchni i pobiegłam schodami na górę. Trzasnęłam drzwiami od pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wszystko jest nie tak! Ja chcę wrócić! Do domu, do Polski! Wzięłam paczkę fajek i wyszłam na balkon. Odpaliłam jednego z nich i zaciągnęłam się dymem, delektując się jego mocnym, miętowym smakiem. Zayn mnie zdenerwował, ale miał prawo, żeby na mnie wrzeszczeć. Już nieraz Monia opowiadała mi, co robiłam po pijaku. Raz podobno próbowałam wleźć na kasztanowca stojącego koło domu Kubsona. Szło mi tak dobrze, że wlazłam do połowy iglaka i Dziadzia leciał po drabinę, żeby mnie stamtąd zdjąć.
Trudno, i tak ich nie lubię, więc co się będę przejmować?! Zmartwił mnie tylko ten pocałunek z Hazzą. Nie wyglądało to dobrze. Jak ja się wytłumaczę ze swojego zachowania?
Skończył mi się papieros, a ja czułam niedosyt. Odpaliłam kolejnego.
Wypaliłam całą paczkę i nadal miałam niedosyt. Głowa mnie okropnie bolała, a nie miałam nic na kaca. Postanowiłam się położyć. Włożyłam słuchawki do uszu i usnęłam.


***


Obudziłam się w okropnym humorze. Głowa nadal bolała. Niechętnie rozchyliłam ociężałe powieki. Na moim łóżku siedziała postać. Tak jasne włosy w tym domu miał tylko Niall. Uniosłam się na łokciach i zaspanymi oczyma spojrzałam na niego. Miał dziwaczną minę, sama nie wiem co ona wyrażała.
- Cześć Niall – jęknęłam.
- Co to jest?! – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Pokazał mi przeźroczysty woreczek z koką. Popatrzył na mnie z obrzydzeniem.
- Grzebałeś w moich rzeczach?! – wstałam gwałtownie i złapałam się za plecy czując przenikliwy ból.
- Coś ci jest? – zapytał zatroskany.
- Nie! Oddaj! – powiedziałam starając się wyrwać mu woreczek z ręki. Byłam od niego wyższa, ale nadal słabsza. Łzy napływały mi do oczu.
- Po co ci to? – zapytał wkurzony. Nie rozumiem o co się tak wściekał! To moja sprawa, co ja go obchodzę?! Jego błękitne oczy przepełnione były wstrętem i troską. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Proszę oddaj, ja bez tego nie przeżyję! – łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Bells, daj spokój! Po co ci to?! – zapytał przytulając mnie.
- J-ja nie d-dam rady… bez… tego żyć – szlochałam mu do ucha wtulając się w jego ciało. – tego wszystkiego jest już za dużo. Strata rodziców! Przeprowadzka, utrata przyjaciół. Ja nie daje rady!
- Spokojnie! – uciszał mnie Niall, delikatnie gładząc moje włosy – Masz Louisa i nas!
- Niall, ale tylko ty mnie lubisz! Reszta zachowuje się w stosunku do mnie chamsko. Nie chcę się z nimi przyjaźnić, ja nawet nie chcę ich znać! Jedyne czego pragnę, to wrócić do domu i zapomnieć o tym wszystkim. Ale nie mogę.
- Spędziłaś z nami tylko dwa dni! Nawet nie całe. Proszę, ja cię lubię, nawet bardziej niż lubię! Jesteś moją przyjaciółką. Bello po co ci te wszystkie narkotyki. Nie jesteś ćpunem!
- Już za późno, ja już nim jestem i to od dawna. Nikt tego nie zmieni, nawet ty. Oddaj mi to, proszę! – błagałam go, ale on był nie ugięty.
- Dość! – wrzasnął i pobiegł w stronę łazienki. Oczywiście próbowałam go zatrzymać, ale moje prośby i błagania na nic się nie zdały. Podszedł do umywalki i otworzył woreczek. Chciałam mu przeszkodzić, ale nie potrafiłam, bo nie wiedziałam w jaki sposób. Wysypał całą jego zawartość do odpływu i odkręcił kurek. Strumień zimnej wody spłukał resztki narkotyku.
- Dlaczego? Gdybyś był moim przyjacielem nie zrobiłbyś tego! – wrzeszczałam.
- Nie! Ja jestem twoim przyjacielem i nie będę patrzeć, jak się trujesz!
Już nie byłam wściekła, byłam bezradna.
- Nie płacz, nie warto. Poradzisz sobie bez tego. Ja ci pomogę, nic nie powiem Louisowi, ale obiecaj, że więcej nie tkniesz tego świństwa. – przytulił mnie mocno. Przy nim czułam się bezpieczna. Był, ja starszy brat. Właśnie on był mi potrzebny.


***Niall***


Miałem wejść i wziąć słuchawki z szafki. Tylko tyle! To co znalazłem w szafce nocnej przeraziło mnie i jednocześnie zaniepokoiło. Popatrzyłem jak Bella śpi. Ona to bierze? Skąd w ogóle ona to ma?!
Zaczęła się budzić. Zaspanymi oczyma spojrzała na mnie. Nie mogłem, czułem do niej wstręt. Może nie wyglądała, jak ćpun, ale nim była. Po krótkiej wymianie zdań nie wytrzymałem. Pobiegłem do łazienki i pozbyłem się tego świństwa. Bella wpadła w histerie, nie wiedziałem, jak ją uspokoić. Dobrze, że byliśmy sami, bo zaraz zbiegła by się reszta i musiałbym im wszystko tłumaczyć. Przytuliłem ją mocno.  Chciałem, żeby obiecała mi, że nie będzie już ćpać.
- Obiecuję! – zaszlochała. Rozumiałem ją… po części. Branie było dla niej jak lek na uspokojenie. Pierwszy raz wyglądała, jak bezbronna siedemnastolatka, a nie, jak dwudziestolatka gotowa nawrzeszczeć na każdego, kto nadepnie jej na odcisk. – Niall nie zostawiaj mnie! Teraz mam tylko ciebie. Proszę.
- Nie zostawię cię, chodź do pokoju – poszliśmy do mojej sypialnie. Isabella położyła się na łóżku.
- Ja nie dam rady. Chciałabym umrzeć, zdechnąć, jak bezpański kundel! – warknęła cicho, chyba myślała, że tego nie usłyszę.
- Nawet tak nie mów! Jesteś piękna, inteligentna i rezolutna! – położyłem się koło niej. Przytuliłem Bellę mocno. Oboje zasnęliśmy.


***Harry***


Wróciliśmy do domu z zakupów. Kupiłem Niallowi trzydzieści paczek żelków i wielki worek cukierków. Ja nie wiem gdzie on to mieści! Wziąłem torby z zakupami Nialla i ruszyłem w stronę jego pokoju. Otworzyłem drzwi i… o ja pierdole! Uprzedził mnie! Horan leżał na łóżku z Bellą. Oboje spali wtuleni w swoje ciała. Pięknie! Horan poderwał dziewczynę szybciej niż Styles! Zayn i Liam też się wkurzą, oni też mieli na nią chrapkę. No może Liam się do tego nie przyznawał, ale było to po nim widać! Położyłem siatki na ziemi i wskoczyłem na łóżko!
- Wstawać! Wstawać śpiochy! – wrzeszczałem tak głośno, że Niall przestraszony spadł z łóżka. Isabella nie wiedziała co się dzieje.
- Harry! Przestań! – krzyczała. Skoczyłem i położyłem się koło niej, przyciągając Izę* bliżej siebie. Oparła wyciągnięte ręce o mój tors, żeby zachować dystans. – Nie pozwalaj sobie!
Do pokoju wpadł Louis.
- Hazza, nie dotykaj jej! – wrzasnął grożąc mi ogórkiem.
- Ej, Niall może ją dotykać?! – zapytałem z wyrzutem.
- Niall, może! – Bella wyrwała się z moich rąk i wstała z łóżka. – Przyjaciele zawsze mogą!
- Czy ktoś powie mi wreszcie o co chodzi?! – pytał wciąż podniesionym głosem Louis.
Bella wyszła z pokoju, jakby nigdy nic, a Louis poleciał za nią. Zostałem sam na sam z Horanem.
- Wiedziałeś, że mi się podoba! – powiedziałem.
- No to do niej startuj! Bronię ci?! – powiedział kładąc się powrotem na łóżku.
- Widzę, że wam się dobrze układa. Nie spodziewałbym się tego po tobie – Pokiwałem głową z dezaprobatą.
- Daj spokój, ty się nie przytulasz ze swoją przyjaciółką. Styles, wiem, że ci się podoba i nie oddasz jej bez walki, ale walcz raczej z Zaynem i Liamem, a nie ze mną! – zaśmiał się. Wyszedłem z jego pokoju trzaskając drzwiami.
- Dzięki za żelki! – wrzasnął za mną. Może ma racje? Muszę o nią walczyć. Im szybciej tym lepiej.
Izę*- Zdrobnienie do imienia Isabella, jeśli ktoś nie pamięta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz