poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 6. Obiecujesz? Obiecuję.

Postanowiłam, że pójdę na imprezę. Nie mam zamiaru siedzieć z nimi i udawać, że jesteśmy przyjaciółmi. Jednak iść na imprezę o godzinie 15:00 to chyba kiepski pomysł. Wyjęłam telefon z kieszeni i wysłałam SMS-a do Louisa.
„Masz może kartki papieru i ołówek?” Szybko dostałam odpowiedź.
„Pewnie, zaraz ci je dostarczę”
Siedziałam na łóżku patrząc na zdjęcia moje i Maćka, zrobione w przeddzień wyjazdu. Przyjaciele zrobili nam taką "ala" sesję zdjęciową





Jakoś ciężko zrobiło mi się na duszy, gdy myślałam o tym, że teraz może siedzieć z jakąś lafiryndą w parku i wpychać sobie języki do gardła.
Z przemyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Do środka wszedł Harry z teczką w ręku i małym piórnikiem.
- Zgłosiłem się na ochotnika, żeby ci to przynieść. Zayn bał się, że go zabijesz.
- Jaki on męski. – burknęłam sarkastycznie
- Liam powiedział, że się nie lubicie i nie chce się znowu kłócić. A tak w ogóle o co się kłóciliście?- zapytał wręczając mi przybory.
- Nie ważne. Dzięki za kartki.
- Nie dziękuj mi, tylko Zayn'owi. To on jest, jak na razie, jedyny uzdolniony plastycznie. Ja narysuję najwyżej ludzika z patyków – uśmiechnął się, a w policzkach pojawiły mu się słodkie dołeczki, jak u małego dzidziusia.
Usiadłam do biurka i wyjęłam czystą kartkę. Styles położył się na moim łóżku. Zaczął coś sobie śpiewać pod nosem machając stopami. Raczej nie miał zamiaru mnie opuścić. Niech siedzi!
Zaczęłam rysować zarys postaci. Dwójka nastolatków całujących się. Taką miałam wizję. Wszystko w ołówku.
Po godzinie moje chaotyczne kreski zaczęły układać się w sensowną całość. Jednak nadal czegoś mi
Narysowany rysunek
brakowało. Niby nie najgorsi nastolatkowie, ale byli… pospolici! Jedna kreska tu, trzy kreski tam. Linia falowana. Pokoloruję włosy. Poprawię kontur. Po ponad półtorej godziny i moje „dzieło” było skończone. Zaczęłam szukać telefonu. Chciałam zrobić zdjęcie i wysłać Maćkowi, Dadze, Moni i Kubsonowi. I jeszcze Dziadzi. Zabiłby mnie gdybym mu tego nie wysłała. Bowiem to jemu najbardziej podobały się moje prace. Nigdzie jednak nie mogłam go znaleźć. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak wielkie było moje zaskoczenie i zdenerwowanie, gdy zobaczyłam Hazzę z moim telefonem w ręku. Obok niego stał włączony komputer.
- Co ty robisz? – zapytałam wstając energicznie.
- Wiesz chciałem przeczytać twoje SMS-y, ale nic z nich nie rozumiałem, więc wziąłem tłumacza. – uśmiechnął się do mnie.
- Co?! – wrzasnęłam
- A kto to jest Maciek? Bardzo ciekawe rzeczy do siebie piszecie. – zaśmiał się. Tego było za wiele. Rzuciłam się na niego. On tylko się śmiał.
- „Tęsknie misiaczku!”, „Chcę poczuć znowu twoje gorące usta!” – cytował wiadomości, które dostałam od Maćka. – A dobrze całujesz? – zapytał przygniatając mnie do materaca. Szarpałam się i wierzgałam nogami, ale był zbyt silny. Usiadł mi na brzuchu i zaczął dalej przeglądać SMS-y.Wkurzył mnie jeszcze bardziej niż Liam!
Tapeta Belli
- Fajną masz tapetę – burknął już mniej radośnie.
- Złaź ze mnie i oddaj mi telefon! – zaczęłam wrzeszczeć.
- A krzycz! Louis poszedł do sklepu, Zayn i Niall siedzą na dole i na pewno się z ciebie śmieją. Tylko Liam może ci przyjść z pomocą! – zamyślił się chwilę – Nie, chociaż nie. Wy się przecież nie lubicie.
Czyli co? Miałam wołać Zayna, albo Nialla, którzy siedzą na dole i się mnie boją? Czemu oni się mnie boją? Aż taka straszna jestem?! Wychodziło na to, że muszę schować dumę do kieszeni i zawołać Liama. Tylko on mógł mi pomóc. Nie! Chociażbym miała tak siedzieć do jutra to nie poproszę go o pomoc! Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i staną w nich Niall.
- O! Niall! Ja cię proszę, zabierz stąd swojego kumpla-psychopatę i zamknij go w klatce! – wrzeszczałam starając się zrzucić natręta.
- Ona lubi takie gry wstępne! – powiedział Hazza.
- To ja może nie będę wam przeszkadzał! – zaśmiał się Nialler.
- Błagam! Nie zostawiaj mnie z nim. Zgniata mi żołądek. Ma strasznie kościstą dupę! – krzyczałam. Na nic.
Horan wyszedł. Super!
- Mam kościstą dupę? Wszystkie moje dziewczyny lubią moje pośladki! – powiedział, a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- No złaź!
Drzwi do pokoju znowu się otworzyły. Do pokoju wlazł Zayn.
- Harry pokarz telefon! Ja też chcę popatrzeć! – Harry wstał ze mnie i wybiegł z Zayn'em z sypialni. Oczywiście pobiegłam za nimi. Byli jednak cwani i zamknęli się w jednym z pokoi. Waliłam w te drzwi, ale na marne. Nie otworzyli mi. Zauważyłam, że stanie pod tymi cholernymi drzwiami nie ma sensu. Przypomniałam sobie, że bateria była słaba, więc telefon zaraz się rozładuje. Wróciłam do swojego pokoju. Z szauflady wyjęłam paczkę papierosów. Wzięłam jednego z nich i wyszłam na balkon. Przyjemny, chłodny wiaterek schładzał moją rozgrzaną twarz. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się szarym dymem. Oparta o barierkę patrzyłam na duży ogród z basenem. Oni to mają dobrze. Mają wszystko.
- Liiiaaaśśś! – na korytarzu słyszałam krzyki Harrego. – Jaki masz telefon?!
- I Phone`a – wrzasnął Liam. Zgasiłam szybko papierosa i wybiegłam na korytarz. Liam stał przy schodach w samych spodenkach.
- Pożycz ładowarkę! – krzyknął Malik.
- Nie! – Podbiegłam do Liama. – Nie dawaj im!
- Bo co? – zapytał sarkastycznie. – Nakrzyczysz na mnie?!
- Oni czytają moje prywatne rozmowy. Jesteś inteligentny i uczciwy. Proszę cię, jak przyjaciela – Sama  nie wiem, dlaczego tak powiedziałam.
- Haroldzie! Dawaj ten telefon! Naładujemy go! – krzyknął i ruszył do swojego pokoju. Pobiegam za nim. Złapałam go za ramię.
- Dlaczego mnie tak nie lubisz? – zapytałam.
- To samo pytanie mógłbym zadać tobie! – burknął.
- Bo nie cierpię, jak ktoś mówi mi, co mi wolno, a co nie. - mruknęłam pod nosem. Myślałam, że nie usłyszał, ale niestety przeliczyłam się.
 Do pokoju wpadł Styles z moim telefonem. Dał go Liamowi. Miałam ochotę po wyrywać kłaki obydwóm! – Masz i nie jęcz mi tak nad uchem, mam większe zmartwienia! – podał mi telefon. Harry spiorunował go wzrokiem.
- Dlaczego?! – wrzasnął.
- Bo on jest bardziej normalniejszy od ciebie! - powiedziałam do Hazzy.
Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam przygotowywać się na imprezę. Miałam ochotę Napić się do nieprzytomności. Tak dla odreagowania. Przekopywałam szafę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego.  Znalazłam wreszcie to, czego szukałam. Przebrałam się szybko, uczesałam długie, aż do tyłka, włosy. Byłam gotowa. Była godzina 17:57. Za wcześniej, żeby gdziekolwiek wychodzić. Usiadłam na łóżku i włączyłam LOL'a. Od razu zauważyłam, że Kubson i Daga są Online. Nie gadaliśmy, tylko od razu zaczęliśmy grać. Na początek starcie z Botami. Tak dla rozgrzewki. Wybrałam Kayle, niby nieszkodliwa postać, ale potrafi narobić szumu, jeśli umie się nią grać.
Oczywiście z Botami wygraliśmy. Przyszła pora na walkę z żywym przeciwnikiem. Siedząc przy komputerze minęły mi półtorej godzinki. Na zewnątrz zaczęło się ściemniać. Wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na półkę. Ubrałam dżinsową kurtkę i zeszłam na dół.
- A ty dokąd? – drogę do wyjścia zatarasował mi Zayn.
- Wychodzę. – powiedziałam beznamiętnie i spróbowałam przecisnął się koło niego.
- Ciekawe gdzie o takiej porze. - Spytał się podejrzliwie.
- A na imprezę. A co nie można? - odparłam lekko zdenerwowanym tonem.
- W takim stroju?! A Lou wie? – zapytał zdziwiony i zlustrował mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Nie musi wszystkiego wiedzieć! Na przykład nie musi wiedzieć, że w czasie oglądania filmu macałeś mnie po udzie i swoje gałki oczne zamiast na telewizor, to ty na moje cycki wlepiałeś. No wiesz… ja mu mogę chętnie powiedzieć… - ostatnie zdanie powiedziałam jak mała dziewczynka.
- Dobra! Idź! – niechętnie zszedł mi z drogi. Od razu wybiegłam przed dom i ruszyłam chodnikiem do najbliższego nocnego klubu.


***Zayn***


I niby co ja miałem zrobić? Cholerna szantażystka! Jest ładna, nawet bardzo, ale przegięła. Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Nie wiadomo co tej małolacie do łba strzeli. Poszedłem do chłopaków, którzy siedzieli w salonie i w błogiej nieświadomości oglądali film.
- Tommo! Twoja kuzyneczka właśnie poszła na dyskotekę. Ubrana w mega wyzywający strój! – powiedziałem stając przed Louisem i zasłaniając mu ekran telewizora.
- Co?! – niemal krzyknął wstając energicznie.
- To co słyszałeś!
- Dlaczego ją wypuściłeś? – warknął Harry.
- A co miałem zrobić?! Przykuć ją do krzesła? Litości, lepiej chodźcie ją znaleźć zanim upije się w trupa.
Wszyscy poszliśmy się przebrać. Byłem ciekaw, jak ją znajdziemy. Liam coś wymyśli. On jest mądry i jak w banku, wie co robić.
Zbiegłem na dół potykając się o własne nogi. Wszyscy byli już gotowi. Harry cieszył się, że idziemy do klubu potańczyć, ale Louis zaczął na niego krzyczeć, że Bells jest nieobliczalna i nigdy z nią nic nie wiadomo. Rozumiem o co mu chodzi. Widać to po niej.
Wsiedliśmy do samochodu Liama i ruszyliśmy.


***


Trzy godziny jeździliśmy od jednego klubu do drugiego. Niestety. Przepadła jak kamień w wodę. Traciliśmy już nadzieję, że się znajdzie. Harry narzekał, że chce mu się pić. Nie! On twierdzi, że chce się nachlać. Zrezygnowani odwieźliśmy Louisa do domu i pojechaliśmy odreagować. Liam zawiózł nas prosto do nowo otwartego klubu. Nawet niezły. Gdy weszliśmy na salę moje uszy zaatakowała głośna muzyka. Parę zarąbistych lasek wywijało na parkiecie. Kręciły powabnie biodrami kuszą chłopaków stojących przy barze. Jedna z nich przykuła moją uwagę. Wysoka blondynka w szpilkach tańcząca z jakimś pakerem.
- Ja pierdole! – zakląłem
- Co? – zapytał wrzeszcząc mi do ucha Harry.
- Znalazłem Isabellę! – palcem wskazałem dziewczynę wypinającą tyłek w stroną nieznanego nam gościa. Hazza dostał wytrzeszczu, a Liam zaniemówił. Chyba tylko ja miałem trzeźwe myśli. Wszedłem na parkiet i podszedłem do bawiącej się złośnicy.
- Odbijamy! – krzyknąłem zaskoczonemu chłopakowi prosto w twarz. Nie zareagował.
Teraz to dla mnie wywijała biodrami. Jej zalotny uśmiech powodował u mnie dreszcze. Była bardzo pijana. To widać.
- Postawisz mi drinka? – zamruczała mi do ucha.
- I tak już jesteś wstawiona! Jedziemy do domu! Lou wyrywa sobie kłaki z głowy.
W odpowiedzi odwróciła się do mnie plecami i przycisnęła swój tyłek do mojego krocza. Boże, co ona ze mną wyprawia?! Tańczyliśmy, a ja nie potrafiłem… nie! Ja nie chciałem tego przerwać! W końcu muzyka się skończyła i Bella jakby nigdy nic, poszła do baru i zamówiła sobie drinka. Poszedłem za nią.
- Idziemy do domu. – Liam złapał Isabellę za rękę.
- Nie tatusiu! Ja chcę zostać! – zaśmiała się. Wstała i pocałowała stojącego obok Liama Hazzę. Nic by nie było w tym dziwnego, tyle że pocałunek był długi i namiętny. Sam Styles nie wiedział co zrobić! Patrzyłem, jak pijana Bella podchodzi do Nialla i wyciąga go na parkiet. Popatrzył zdezorientowany i lekko przestraszony na nas. A my sami nie wiedzieliśmy co robić.
Po godzinie starań udało nam się wyciągnąć dziewczynę z klubu. Zmęczony tańcem Horan zadzwonił do Louisa. Ja w tym czasie prowadziłem pijaną Bellę do samochodu.
- Kochasz mnie?! – zapytała wieszając się na mojej szyi. Patrzyła na mnie tymi błękitnymi oczyma,  a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
- Eee… noo – burknąłem.
- Dobra Bells! Koniec tego! Do samochodu – rozkazał Liam.
- Ja prowadzę! – krzyknęła chwiejnym krokiem podchodząc do drzwi kierowcy. Boże, co ona brała?!
- Siadaj z tyłu! – Harry pociągnął ją za sobą i oboje wsiedli do samochodu. Usiadłem koło nich. Isabella kleiła się do Hazzy. Jemu to za bardzo nie przeszkadzało. Wręcz cieszył się z tego. Bus ruszył.
Pijana Bella włożyła Harr'emu rękę pod koszulkę, a on zamiast zwrócić jej uwagę, uśmiechnął się.
- Ej ty! Młoda! Zwolnij troszeczkę! – upomniał ją Liam.
- Tak wiem, też byś chciał, ale nie wypada rozpraszać kierowcy podczas jazdy. – mruknęła zalotnie. Mimowolnie się zaśmiałem. Była wygadana. Mistrzyni ciętej riposty!
Dojechaliśmy pod nasz dom. Dobrze, bo Belli mało brakowało, a rozebrałaby Stylesa. Szczerze mówiąc, trochę mi to przeszkadzało.
Wyciągnęliśmy dziewczynę z samochodu.
- Ja chcę zatrąbić! – wrzasnęła i zaczęła się wyrywać.
- Jutro! – powiedział Niall.
- Obiecujesz? – zapytała robiąc minę niewiniątka.
- Obiecuję.
Wprowadziliśmy ją do domu. Louis wybiegł z salonu na korytarz. Był czerwony ze złości. Normalnie jak Burak, albo nie jak pomidor.
- Co ci odpierdoliło?! – wrzeszczał.
- Nie nadymaj się tak, bo ci koszula na brzuchu pęknie – powiedziała spokojnie Bella. Louis, aż kipiał ze złości. Dziewczyna objęła mnie mocno – Śpisz dzisiaj ze mną, przystojniaku? – zamruczała. Kurde, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Louis wytrzeszczył oczy.
- Ona tak cały czas – powiedział Liam.
- Liam zaprowadź ją do siebie, proszę. – Payne bez słowa zarzucił sobie rękę Belli na szyję i zaczął ją prowadzić w stronę schodów.
- Wiesz, jak ja cię kocham! – powiedziała do Liama, gdy zaczęli wspinać się po schodach – Ale mógłbyś się wykąpać, bo jebie od ciebie piwem! - Liam spojrzał na nią spod byka, a my wybuchliśmy śmiechem. Prawie wszyscy. Louis jeszcze bardziej zdenerwował się. Nagle Niall poszedł po coś do kuchni. Gdy wrócił w ręce trzymał szklankę wody. Podszedł do Louisa i wylał jej zawartość prosto na jego twarz. Ja z Harrym ponownie wybuchliśmy śmiechem, a Loui z mordem w oczach spojrzał na Niallerka, który swoją drogę miał ogromnego banana na twarzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz